Maratończycy

Osoby:

PIERWSZY

DRUGI

TRZECI

CZWARTY

PIĄTY

 

Pustynia. W głębi, na horyzoncie, druty wysokiego napięcia. Skwar.

 

PIĄTY (na szyi słuchawki walkmana, z wysiłkiem) Dokąd teraz?

PIERWSZY  Dalej, na wschód.

CZWARTY  (po chwili)  No, nie wiem…

PIERWSZY  Czego nie wiesz?

CZWARTY  Nie wiem, czy to tam.

PIERWSZY  Tam. Woda jest tam.

TRZECI  Jesteś pewien, że tam?

PIERWSZY  (po chwili)  Wiem.

TRZECI  Skąd?

PIERWSZY  (po chwili)  A ptak?

CZWARTY  To nie był ptak.

PIERWSZY  „To nie był ptak”! A jego cień?

TRZECI  Złudzenie.

PIERWSZY  Uwaga. Start!

DRUGI  Nie daję rady…

PIERWSZY  To zostań.

DRUGI  (padając)  Aaaaa….

PIERWSZY  Start!

CZWARTY  Nie można go tak zostawić.

PIERWSZY  (po chwili)  Co mu jest?

CZWARTY  Nie wiem.

PIERWSZY  Co ci jest?

DRUGI  Pić!

PIERWSZY  Co ci jest?

DRUGI  Umieram.

PIERWSZY  Wstań. (podnosi go) Opanuj się… Jeszcze trochę i będzie woda.

DRUGI  Nie wierzę.

PIERWSZY  Dalej!

PIĄTY  Nie zostawiaj go tak.

PIERWSZY  (spogląda na pozostałych, po chwili)  Biegiem!

CZWARTY  Może go poniesiemy?

PIERWSZY  A ty wierzysz?

CZWARTY  W co?

PIERWSZY  Że tam (pokazuje kierunek) będzie woda?

CZWARTY  Nie wiem.

PIERWSZY  Nie wiesz? (do PIĄTEGO) A ty?

PIĄTY  Wierzę.

PIERWSZY (do TRZECIEGO)  A ty?

TRZECI  Dlaczego w tym kierunku? A może to tam? (pokazuje kierunek) Nie tam, tylko tam?

P[IERWSZY  Zamknij się i słuchaj, co mówię. Tam pokazał się ptak. A ty oddaj nóż. (po chwili)  Słyszysz, oddaj mi nóż!

TRZECI (powoli wyciąga nóż)  Boisz się?

CZWARTY  Oddaj.

TRZECI  Boisz się?

PIERWSZY (do CZWARTEGO)  Odbierz mu!

CZWARTY rzuca się na TRZECIEGO.  Walczą. TRZECI przewraca CZWARTEGO i rzuca nóż pod nogi PIERWSZEMU.

TRZECI (lider)…Tchórz!

PIERWSZY (podnosi nóż i chowa go)  Nie podskakuj. Twój kumpel kona. Ratuj go.

TRZECI  Dobrze, tylko nie pieprz, że woda jest tam (pokazuje kierunek), woda jest tam! Tam! Za mną… Start!

PIERWSZY  Stop! Kto za nim? Kto za mną? No?!

Cisza.

CZWARTY (do TRZECIEGO)  A ptak?

PIĄTY  (do TRZECIEGO)  Przecież to ty widziałeś cień!

TRZECI  Bzdura. Wiem, że woda jest tam!

PIERWSZY  (głośno)  Gdzie?!

TRZECI  Tam! (jeszcze raz pokazuje kierunek i zbliża się do PIERWSZEGO)

PIĄTY  (zastępując mu drogę)  Uspokój się!

TRZECI  (do PIĄTEGO)  Ty wierzysz, a ja  w i e m !

PIERWSZY  To nieważne, co ty wiesz. Ważne, że tam był ptak. Ja nie „przypuszczam”, nie „wierzę”, tylko stwierdzam: woda jest tam.

TRZECI  Bo chcesz być pierwszy.

PIĄTY  On chce nas uratować!

TRZECI (śmieje się)  I rządzić.

CZWARTY  On chce dać nam życie.

TRZECI  Za cenę tego życia. (pokazuje konającego DRUGIEGO)

PIERWSZY  Głupcze!

TRZECI  Zamknij się (rzuca się na PIERWSZEGO)

DRUGI  Wody! Wody… Nie mogę… Nie mam już sił…

CZWARTY  Sięga po manierkę.

PIERWSZY (odpycha TRZECIEGO)  Nie dawaj mu! Niech się zbierze i pobiegnie!

DRUGI  Nie mogę. Zabijcie mnie. Nie mogę. (do PIERWSZEGO) Zrozum, nie jestem tak silny, jak oni… Ja nigdy nie biegałem. Jest mi wstyd, że tak wyszło… Nie daję rady.

PIERWSZY  Zbieraj się i biegniemy.

TRZECI  (do PIERWSZEGO, drwiąco)  Zachciało ci się poety, masz gotowego trupa.

PIERWSZY  Wcale go nie chciałem. Sam przyszedł.

DRUGI  Nieprawda!  To dziwne… pisałem zawsze o tym, co mogłoby się wydarzyć i … jak oto widać, to  j e s t , staje się, ma ciężar, ból i gorycz prawdziwego zdarzenia… Nie mam już sił i nie mam ochoty już biec. (do PIERWSZEGO) Oszukujesz, cyrenejczyku, mówiąc, że chcesz mi pomóc… Oszukałeś nas… Nie wiem, dokąd poleciał twój ptak, ale wiem, jak wyglądają: woda, ryby, łodzie…

PIERWSZY  Oszukuję was?

DRUGI  Werbowałeś każdego. Dławiłeś ludzką myśl. Tak powstało kłamstwo o ptaku, o wodzie; sam padłeś ofiarą tego. Cóż ja? Odcięty od świata, zamiast myśleć – wierzyłem, zamiast pisać – zdradziłem. Zwerbowałeś mnie, głupca. Ale nie do końca. Ja padam z wyczerpania, ty umrzesz z pragnienia… Cień gonisz, cień!

PIERWSZY  Was też zwerbowałem? (po chwili) Doktorku, ciebie też?

PIĄTY  Nie. Sam zrozumiałem konieczność.

PIERWSZY (do CZWARTEGO)  A ciebie?

CZWARTY  Dam mu wody.

PIERWSZY  Mówię do ciebie. Jak się tu znalazłeś?

CZWARTY  Zrozumiałem.

TRZECI  Co zrozumiałeś?

CZWARTY  To, o czym mówił.

TRZECI  Co mówił?

CZWARTY  Nie potrafię powtórzyć…

TRZECI  Powiedz swoimi słowami.

CZWARTY  (po chwili)  Że trzeba biec, bo… tego potrzebują inni. Nie trzeba się bać, trzeba myśleć o celu… Celem jest ogół i właśnie z nim, z jego interesami trzeba… zaraz, jak on powiedział? Trzeba… „utożsamiać swoje życie i cel swego istnienia”…

PIERWSZY  (przerywa)  Ty, romantyk, nie pieprz tu głodnych kawałków, mówiłem o wodzie!

TRZECI  I o czym jeszcze?

PIERWSZY  Stul pysk!

TRZECI  (z uśmiechem)  Przyjechał pod wieczór. Wszedł do warsztatu, gdzie ostrzyłem nóż. Miasto już płonęło. Gdy skończyłem ostrzyć, jeszcze długo milczał. W końcu wyciągnął rękę i powiedział, że nie jest moim wrogiem… i że przychodzi w interesie. Zaproponował mi udział w biegu, obiecując, że będę drugi. (Śmieje się) Nie podałem mu ręki. Kto będzie pierwszy, pomyślałem, i nie odezwałem się. Po chwili, wiedząc, że i tak ja będę pierwszy, spytałem: za ile? (do PIERWSZEGO) A ty zgłupiałeś! Tak wszedłem w grę.

PIERWSZY  Ustawiłeś się.

TRZECI  I wygrywam, gnoju, bo jestem zawodowcem.

PIERWSZY  Ale życie jest twarde i nie jesteś pierwszy. Jesteś zero. Sam, niezależny od nikogo i niczego, sam. Tak? A tu trzeba inaczej. Jeszcze istnieje ogół, plemię, grupa, ród…

TRZECI  Lulajże mi, lulaj, ty perfidna krosto!

PIERWSZY  Wyglądasz jak dupa starej prostytutki. (TRZECI rzuca się w jego stronę, PIERWSZY wyciąga rewolwer, TRZECI  zatrzymuje się) Uważaj, będziesz pierwszy… (po chwili) Nie można być z nami i mieć w dupie prawo, które tutaj rządzi…

TRZECI  Ty, pierwszy… co ty kombinujesz?

PIERWSZY (do PIĄTEGO)  Widziałeś, że chciał mnie zabić? (do CZWARTEGO) Widziałeś?

PIĄTY  Tak.

PIERWSZY  (do CZWARTEGO)  Potwierdzasz to?

CZWARTY  Tak.

PIERWSZY  (do CZWARTEGO)  Chciał mnie zabić nożem?

CZWARTY  Nożem…

PIERWSZY  Czy jest winny? (Długa cisza) Za usiłowanie morderstwa skazuję cię na śmierć.

TRZECI  Pierwszy!

PIERWSZY  Nie, nie, teraz to ty będziesz pierwszy. (do pozostałych) Bo gdyby któryś postąpił podobnie, będzie drugim i trzecim… (wskazując leżącego DRUGIEGO) Tego już nie liczę. (do CZWARTEGO) Zabij go. (podaje mu nóż)  Wykonaj wyrok.

TRZECI  (śmieje się nerwowo)  Co?…

DRUGI  Wody… (CZWARTY zbliża się z nożem do TRZECIEGO, niezdecydowany)  Wody…

TRZECI  (śmieje się) A jeżeli to ja go zabiję?

PIERWSZY  To będziesz drugi.

TRZECI  (do CZWARTEGO)  Walcz!

CZWARTY (przerażony) Nie! Stój! Nie, nie…

PIERWSZY (po chwili)  Czego tak stoisz i wytrzeszczasz gały? Sam chciałeś tu być. Żal ci było płonącego miasta. To ty krzyknąłeś: wody dla potrzebujących! Biegniesz, bo to twoje posłannictwo. Więc rób, co ci każę. Musisz być silny. Musisz wierzyć w swój cel, we mnie, dlaczego się wahasz? Zabij go!

CZWARTY  Nie, nie, nie… To nie to, żebym ci nie wierzy ł…

PIERWSZY  Gówno mnie obchodzi, czy mi wierzysz, czy nie wierzysz. Rób, co ci każę.

CZWARTY  Nie, nie, to nie tak. Ja nie wierzę,  że tam jest woda!

TRZECI (drwiąco)  Ty kaleko umysłowy, nareszcie mówisz coś ważnego.

CZWARTY  Milcz!  Doprowadziłeś do rozłamu! (do PIERWSZEGO) Pierwszy, to nie to… Dla mnie najważniejszą rzeczą w tym płonącym mieście była zawsze nadzieja, dlatego biegnę. Ale nie wiem… nie wiem… to wszystko stało się takie niepewne, niejasne…

PIERWSZY  Co? Co nie jest jasne? Nie widzisz, że on chce nas zgubić? Chciał mnie zabić, by was poprowadzić na śmierć, na zgubę, tam, gdzie niczego nie ma. Ale ty masz swoje wychowanie, co? Swoją głupią tajemnicę! W głębi tej małej duszyczki uznałeś, że jesteś lepszy. Wybrany. Naznaczony. A to są marionetki, których potrzebujesz, by dać im przykład ofiarności, pokory, poświęcenia. Żeby później przyjąć nagrodę i być pierwszym, co?

CZWARTY  To nie tak…

PIERWSZY  Zabij go!

CZWARTY  Nikt mi nie dał takiego prawa.

PIERWSZY (kieruje w stronę CZWARTEGO rewolwer)  Zabij go albo sam zginiesz.

W tym momencie TRZECI skacze w stronę PIERWSZEGO. CZWARTY rzuca się, by go powstrzymać, walczą. TRZECI przeszyty nożem pada. Słychać szloch zabójcy.

PIERWSZY (do PIĄTEGO) No co, doktorku, stoisz i milczysz, a tu człowiek umiera. (p[odchodzi do DRUGIEGO, odwraca bezwładne ciało)

DRUGI  Aaa…

PIERWSZY  (spostrzega kartkę leżącą obok DRUGIEGO, czyta)

w głębi ciszy

płynie tylko cień,

bo tu tak samo

jak i przedtem było…

czy pamiętam to?

cisza

i bezgłośny popłoch

jeszcze żywych ryb…

z daleka

nadlatuje wiatr

Pamięć

stygnący krater

wyrzuca pióropusze

grud…

 

No, tak… Tylko po co? (do PIĄTEGO) Dlaczego nic nie mówisz?

PIĄTY (po chwili)  Istnieje jeszcze wolność milczenia…

PIERWSZY  I tylko to. (Cisza. Słychać zrywający się wiatr i szloch zabójcy. Po chwili)  Ty też nie wierzysz, że tam (pokazuje kierunek) jest woda? (Cisza) Wierzysz?!

PIĄTY  (po chwili)  Wierzę.

PIERWSZY  Tak jakoś niepewnie to mówisz.

PIĄTY  Wszyscy powoli zmieniamy się w widma…

PIERWSZY  Co tam bredzisz?

PIĄTY  Małe miażdżenie ducha…

PIERWSZY  Przydałby ci się jakiś mały konwejer.

PIĄTY  Nie wytrzymałbyś.

PIERWSZY  Poradziłbym sobie.

PIĄTY  Jak nie raz.

PIERWSZY  Nie pyskuj, doktorku. I ty masz człowieka na sumieniu. Było to w szpitalu, na męskim oddziale… Operowałeś go, prawda? Nim umarł, został przesłuchany. (Po chwili) Kochałeś go?  (Po chwili, wskazując szlochającego CZWARTEGO) A tego? (PIĄTY milczy)  Miałeś go?  (PIĄTY milczy)  Nie chciał? (Po chwili)  Skończ z nim. Zabij go. Uspokoisz się i (uśmiecha się) zaliczysz go.

DRUGI (jęczy) Aa…

CZWARTY  (podnosi głowę)  Dam mu wody. (wyciąga manierkę, waha się, po chwili do PIERWSZEGO) Napijesz się?

PIERWSZY  (wskazując ręką)  Woda jest tam!

CZWARTY  (do  PIĄTEGO)  A ty?

PIĄTY  (po chwili)  Daj. (PIERWSZY uśmiecha się)

CZWARTY  (podając manierkę)  Wypij trochę. Reszta dla niego.

PIĄTY  otwiera manierkę, zaczyna pić. Nie może się powstrzymać, wypija do dna. Traci nad sobą panowanie, chce uciekać.

PIERWSZY  Dokąd to?  Doktorku, tu człowiek kona. Pomóż mu!

PIĄTY  (zbliża się do leżącego DRUGIEGO)  On już nie żyje.

PIERWSZY  (po chwili)  Umarł na widok wody, którą mu zabrałeś. Gdy piłeś jeszcze żył.

PIĄTY  Chodźmy, chodźmy…

PIERWSZY  Doktorku

PIĄTY  Jak najdalej stąd…

PIERWSZY  Zmienisz miejsce, nie uciekniesz od siebie

PIĄTY  (krzyczy)  Nie chcę tu dłużej być!

PIERWSZY  Kontrola rozumu nad żywiołem?

PIĄTY  Sustine et abstine, ale nie tu!

PIERWSZY  Gdybym ci rozkroił brzuch, znalazłbym tam wodę, co? Nie widzę powodu, by porządni ludzie poświęcali się dla zboczeńców. (do CZWARTEGO) Mięczaku, odbierz mu swoją wodę!

CZWARTY milczy. PIĄTY nagle zaczyna uciekać, PIERWSZY zabiega mu drogę. Cisza. Słychać chrapliwy oddech wyczerpanych mężczyzn. PIĄTY zmienia nagle kierunek ucieczki, myli tym PIERWSZEGO, ucieka. Wiatr.

CZWARTY  (krzyczy) Nie zostawiaj mnie!

Po chwili PIĄTY powoli wraca.

PIĄTY (do CZWARTEGO)  Nie mogę z tym żyć. Zrób to (klęka) Proszę cię, zrób to dla mnie. Uderz! To pozwoli mi się wymknąć…Uderz! Nie ruszaj się. (rzuca się w przód, na trzymany przez CZWARTEGO nóż, pada)

PIERWSZY  (po chwili)  Poczekamy.

CZWARTY  Na co?

PIERWSZY  Aż przylecą ptaki

CZWARTY  Chcesz mieć rację.

PIERWSZY  Mam.

CZWARTY  A ja nie mam już żadnej nadziei.

PIERWSZY  Najwierniejszy z niewiernych. Nie pomogę ci. (wzmaga się wiatr, ze słuchawek walkmana, które spadły z uszu PIĄTEGO, słychać nowoorleański jazz) Jeszcze tyle przed nami… Bo niepodobna nie wierzyć w to, w co się wierzyło tyle lat. Upór. Siła. DEcydują o wszystkim. Już jutro krzykniesz: „woda”! I zapomnisz o wszystkim.

CZWARTY  Chyba tak. Ale ty będziesz jedyny, którego Chrystus nie zbawi.

PIERWSZY  O, brzydko… A przecież tam, w tym twoim dekalogu, powiedziano: nie sądźcie itede.

CZWARTY Tchórz! Błazen i tchórz! Podpalił miasto a teraz zabłądził na pustyni…

PIERWSZY (drwiąco)  Jeśli możesz, stań trochę bardziej na lewo, będę przynajmniej miał cień.

CZWARTY  Jest jeszcze piąte: nie… (urywa)  Znasz?

PIERWSZY  (śmieje się) Nie znam.

CZWARTY  odchodzi w głąb, ku drutom wysokiego napięcia. Wiatr. Ze słuchawek płynie nowoorleański jazz. CZWARTY skacze i zawisa na drutach, kołysze się, w momencie, gdy nogami dotyka ziemi, poraża go prąd. Słychać trzask. Cisza. Po chwili po piasku przelatuje cień. PIERWSZY zauważa to. Podnosi się i znów opada. Spogląda w kierunku odwrotnym niż ten, w którym  od początku chciał biec. Zastanawia się.

PIERWSZY  Ptak…?

 

Koniec